Wynajmuję mieszkanie w domku jednorodzinnym, oprócz mnie mieszkają tu jeszcze dwie rodziny. Jedna z rodzin zagraca podwórko najróżniejszymi rzeczami. Bałagan jest dosłownie wszędzie, aż wstyd kogoś tu zapraszać. Sąsiad sprowadza tu uszkodzone samochody , a części tych samochodów są składowane gdzie tylko się da. Są to miedzy innymi : chłodnice, elementy blacharskie i plastikowe, pogięte felgi. Poza tym można jeszcze dopatrzeć się worków od odkurzacza, pojemników od farb i zepsutych zabawek. Właściciel który wynajmuje dom nie widzi żadnego problemu. Co można z tym zrobić?
Proponuję zgłosić sprawę Straży Miejskiej, ona bowiem odpowiada za przestrzeganie przepisów dotyczących porządku na posesjach. Nie tylko na terenach publicznych śmiecenie może spotkać się z nieprzyjemnymi konsekwencjami. Właściciele prywatnych posesji również powinni zachować czystość na swoich działkach. Kiedy pojawia się zgłoszenie o zaśmieconej działce, strażnicy miejscy jadą na wskazane miejsce i fotografują zaniedbany teren. Następnie sprawdzają kto jest właścicielem zaśmieconej działki. Jeśli mimo zawiadomienia właściciel nie uprzątnie terenu, otrzymuje mandat w wysokości nawet do 500 zł. Jednak, jak podkreślają strażnicy miejscy, w większości przypadków już sama interwencja straży miejskiej mobilizuje właściciela do posprzątania działki.
W takim wypadku rozumiem zdenerwowanie, ale jeżeli ten "tandeciarz" mieszkałby sam a posesja byłaby tylko jego, to również po zgłoszeniu otrzymałby mandat...? Trochę to dziwne i śmierdzące z daleka, ale nie śmieciami, tylko brakiem wolności.
Wiosna!